NATURA
Każdy, kto mnie zna, wie, że mam hopla na punkcie architektury. I ruin. I roweru. I swojego kota. Czasem pierwsze 3 fioły uda się połączyć i jadę na wakacje rowerem po ruinach architektury. Zdarzy się po drodze jakiś ładny widoczek jeden czy drugi. Dlatego w kategorii fotografia natury mam głównie maki w zbożu, bławatki i dużo, dużo pięknych chmurek na niebie. Z czasem pokochałam je, no może nie na równi, ale prawie na równie mocno co same ruinki i średniowieczne uniesienia architektoniczne.
Rodzice nauczyli mnie patrzeć, nauczyli zachwycać. Dlatego wakacje ze mną nie są łatwą sprawą. Potrafię stać w polu pół godziny i szczerzyć się w uwielbieniu do kłębiących się na horyzoncie chmur. Tak mam i nic na to nie poradzę. Tam, gdzie inni nie dostrzegają nic, ja widzę piękną paproć w półcieniu. Gdy inni kulą się przed deszczem, ja biegnę patrzeć na liście całe w kroplach.
Mam też słabość do ogrodu. Ale nie do uprawiania tego czy tamtego, ale podziwiania jego struktur. Stańcie kiedyś w pędzie i przyjrzyjcie się liściom paproci, a potem liściom stokrotki, i mlecza, i pokrzywy. Niby wszystko zielone, niby wszystko jest liściem. A jak spektakularnie różnorodnie.
Połączenie zieleni i błękitu pozwala moim oczom odpocząć.
Zapraszam w podróż po pięknych zakątkach Polski, po chmurach i po liściach.